Friday, March 18, 2011

Ostatnio opublikowane teksty

Od wtorku do końca marca wracam na pół-etat dziennikarski (ten pół etat to raczej 1/3 wychodzi). W międzyczasie umieszczam linki do opublikowanych niedawno tekstów.

Cztery części (z sześciu) o grach planszowych i ekologii:

1. Farmy wiatrowe w Wysokim Napięciu
2. Odrzucanie współpracy w Carcassonne
3. Wspólna radość w Shadows over Camelot
4. Samo-destrukcja w Twilight Struggle

Przegląd prasy dla ulicyekologicznej.pl
(z moją rysunkową podobizną, yeah!)

Subiektywny przegląd prasy

Nie da się ukryć, że ostatnio współpracuję z portalem ulicaekologiczna.pl. Ale hola hola, jak byłem dzieckiem to przecież tańczyłem w Tintilo. I śpiewałem, m.in. "rere-kumkum kwakwa kwa, nie zanieczyszczaj środowiska" (autentyk)

Thursday, February 17, 2011

Deep Blue Jeopardy!

Zagadka na dziś: IBM przygotował maszynę, która zagrała w telewizyjnym teleturnieju Jeopardy! Teleturniej odpowiada polskiemu "va banque". Komputer starał się zrozumieć pytanie, skojarzyć odpowiedź i wypowiedzieć ją bez dostępu do Internetu. Kto wygrał?
a) człowiek
b) maszyna

Wednesday, February 16, 2011

Ogrzej mnie

Rzeczpospolita. Dokończ wypowiedź Rafała Rosiejaka, koordynatora ds. zakwaterowania kibiców na Euro 2012: - Normalnie miejsce w akademiku
c) ... kosztuje średnio 400 zł za miesiąc

Drogo! Pamiętajmy, za co płacimy. Nie za pokój i z pewnością nie za święty spokój. To jest 400zł za łóżko, czasami współdzielone, w zatłoczonym pomieszczeniu. Oczywiście akademiki są różne, ale takie mam wyobrażenie o tym średnim. 400zł to chyba cena wynajmu mieszkania w kilka osób.

*

Właśnie skończyłem piątą z sześciu części cyklu ekologiczno-planszowego. Bardzo ryzykowne teksty. Miałem odmówić, ale zapaliłem się do pewnego eksperymentu: jeśli gra nawiązuje do ekologii, to być może zachowanie graczy coś mówi, o rzeczywistości. Inaczej mówiąc, mam nadzieję, że pytania ekologiczne można modelować w grach.

Dziś nastąpił przełom w autobusowych przeglądach prasy. W końcu prawidłowo nazwałem to, co właściwie robię, gdy chodzę i zaczepiam przypadkowych ludzi. Spontanicznie wyrwało mi się w pierwszej rozmowie.

Ksiądz New Age

Wylosowałem Sadybę. Obchodzę centrum handlowe, skręcam w ul. Orężną i spotykam kobietę-diabła z kermitem żabą na ramieniu. Proporcje oddane są prawidłowo. Dziwna sprawa - patrzę wprost i uśmiecham się z nieudanej imitacji, ale gdy odrywam trochę wzrok, to już mam autentyczne wrażenie, że ktoś obok stoi. Nakręcam się, że to miejsce zaklęte. Niby wykształcenie techniczne, ale wystarczy głowa z dyni, suknia z kermita, a ogarnia mnie światopogląd religijny New Age. Odchodzę, a właściwie "może lepiej odchodzę". To złe miejsce, silny New Age.

Przechodzę przez kładkę. Otaczają mnie domy jednorodzinne i drobne usługi. Przypomina mi się, że bywałem tu w dzieciństwie, to świetna okolica. Podchodzę do dziwnego zdjęcia powieszonego na płocie. "Niniejsze zdjęcie jest częścią gry terenowej o Sadybie, przygotowanej na Festiwal Otwarte Ogrody Sadyba 2009". Świetnie, zagrajmy! Na niniejszym zdjęciu zakaz wjazdu koniom. To ewidentny rebus. Muszę znaleźć miejsce, gdzie koń ma zakaz wjazdu. Już wiem, to będzie oczywiście elektrociepłownia Siekierki!


Zagadka - gdzie nie może wjechać koń?

Odpowiedź!

Po drodze spotykam kobietę. Nie diabła-dynię z kermitem, tylko zwyczajną. Oto pierwsza rozmowa dnia:
- Trochę buczą te kominy, czy mi się tylko wydaje? - pytam.
- Dobrze pan słyszy. To taki niski dźwięk wrrrrrrrr.
- Ale pewnie można się przyzwyczaić.
- Bo pan pewnie pyta w celu zamieszkania tu.
- Nie, nie. Jestem dziennikarzem i codziennie rano przez dwie godziny szukam inspiracji w Warszawie - wygłaszam credo!
- A to tu jest taka jedna sprawa . Otóż niedawno postawili nowy, czwarty komin, w dodatku bliżej niż poprzednie. Powiedzieli, że zamierzają wyłączyć stare i przejdą tylko na ten. A tymczasem działają wszystkie.
- Przy czym to chyba tylko para wodna.
- Miejmy nadzieję. Tutaj nie przeszkadza, ale mam koleżankę na Stegnach, która twierdzi, że czasem coś czuje w powietrzu.
- Swoją drogą, to przyjemna okolica: gra miejska, rzeźby z dyni.
- Sporo artystów tutaj mieszka. Bardzo sobie cenię to miejsce, choć wiadomo, ta elektrociepłownia wchodzi na każde zdjęcie. Pełno jej w albumie rodzinnym.

Mija dwadzieścia minut, całkiem ostygłem na tym spacerze. Idę do elektrociepłowni. Elektrociepłownio, ogrzej mnie! Po drodze przyjemna okolica zmienia się w Mordor oraz HWDP EN - czyli po angielsku.

Wbrew pozorom, nie nałożyłem filtru na to zdjęcie.

Tuż pod kominami pachnie tak, jak od kredek świecowych, tylko intensywniej.

- Dzień dobry, pan może do nas?
- Nie do końca. Codziennie spaceruję w poszukiwaniu inspiracji dziennikarskich.
- A, jasne.
- Tak mnie zastanawia czym jest ta hałda.
- To odpady, składują je tutaj i przerabiają.
- Ale jakie odpady? Myślałem, że elektrociepłownia zamienia prąd w ciepłą wodę.
- No prawie. Oni tę wodę podgrzewają węglem.
- O proszę, czyli to jest popiół.
- Przerabiają go na pustaki. Ale powiedzmy szczerze, nie chciałbym w takich pustakach mieszkać.


Wracam pisać teksty do Trafficu. Wchodzę do łazienki i odkręcam ciepłą. Ciekawe kto przyjechał pierwszy, ja - autobusem, czy ta ciepła - rurami? Wyobrażam sobie nasz wyścig, choć wiem, że to nawrót New Age. Przepływ many w rurach.

Jutro ostatni wpis w tym tygodniu.

Akademik

Rzeczpospolita. Dokończ wypowiedź Rafała Rosiejaka, koordynatora ds. zakwaterowania kibiców na Euro 2012: - Normalnie miejsce w akademiku
a) ... jest za darmo
b) ... kosztuje średnio 150 zł za miesiąc
c) ... kosztuje średnio 400 zł za miesiąc

Tuesday, February 15, 2011

Longer

Wpierw zagadka z poranka: Maciej Tesławski w rozmowie z Rzeczpospolitą opowiada o programach lojalnościowych (m.in. punkty Vitay, Rodzinka, Premium). Gdyby przeliczyć oszczędności z punktów na tradycyjny rabat, ile procent będzie on wynosił (średnio)
a) 0,5%,

Podoba mi się dalsza wypowiedź - Gdyby sprzedawca ogłaszał, że udziela dziś specjalnego rabatu o wysokości pół procenta, to klienci wybuchali by śmiechem. Ale dokładnie ten sam rabat ubrany w system punktowy wygląda atrakcyjnie.

*

Trwam przy nietypowym pomyśle na przegląd prasy w przypadkowych tramwajach. W trakcie dnia kończę cykl artykułów, który jest niebezpiecznie blisko przeintelektualizowania, a rano uprawiam parodię dziennikarstwa lokalnego. Absolutnie brak mi środka. Jestem jak niemożliwy budynek, który ma fundamenty i sufit, ale nie postawiono ścian. Przejdźmy do porannej inspiracji. Ostrzegam, jest długa.

ujęcie 1

ujęcie 3, środkowe pomijam

Budynek przy Kijowskiej nie mieści się w kadrze. Podchodzę do jego ściany i jestem poruszony w ten sam sposób, co na widok wspaniałych zabytków. A przecież to zwyczajny blok, tylko przeraźliwie długi. Mam wrażenie, że stoję obok cudu świata, wręcz chcę mu się pokłonić, a tymczasem to zwykły blok jest.

Postanawiam zobaczyć co skrywa się po drugiej stronie. Kwadratowe budynki nie mają "drugiej strony". Ciekawe, czy to się odbija w sposobie myślenia. Mieszkańcy kwadratowych nie rozpatrują za i przeciw, oni działają. Jeśli to prawda, to lokatorzy muru trwają w paraliżu. Na horyzoncie dostrzegam chłopaka, zaraz sprawdzimy czy usłyszę "dzień dobry, a z drugiej strony to może on nie jest taki dobry, bo przecież ... ". Ale zanim się spotkamy to długo jeszcze. Rozglądam się po innych blokach. Każdy wydaje się strzelisty.

Na tyłach wszystko wydaje się wysokie

W rozmowie z chłopakiem widać mój kunszt dziennikarstwa lokalnego. Nie zatrzymujemy się, tylko nieznacznie zwalniamy:
- Przepraszam, to chyba najdłuższy budynek w Warszawie, macie na niego jakąś potoczną nazwę? - pyta dziennikarz (ja)
- Nie, a co?
I to koniec, bo już minął czas spotkania. Następną wypowiedzią jest nasze odwrócenie twarzy i podążanie dalej w przeciwnych kierunkach. (sprawdziłem potem i potocznych określeń funkcjonuje mnóstwo).

Poczet królów polskich: Mieszko I, Klatka XXXVIII

Po drodze mijam klatkę XXXVIII. Może w końcu nauczę się tych oznaczeń z literkami M i C itp. Już sobie wyobrażam (tak, tak, jak nie ma materiału to pozostaje wyobraźnia) fragment rozmowy - jesteś blisko, ok, to teraz wejdź w klatkę MCXXI.

Dobra, chcę już wracać, ale tu pojawia się nowy problem. Stoję na środku długości i nie mogę znaleźć przejścia na drugą stronę! Muszę obejść całość, to sadystyczny żart. Napadam na innego chłopaka, choć wcześniej go oceniam, bo to Szmulowizna, niebezpieczne rejony.

- Czy jeśli chcę przejść na drugą stronę, to muszę obejść cały ten budynek?
- Nie, są trzy przejścia, jedno biegnie tam - pokazuje poniżej, w miejscu, którego nigdy bym nie zauważył.
- To chyba najdłuższy budynek w Warszawie.
- Tak.
- Acha, on naprawdę jest najdłuższy?
- Tak, pięćset metrów chyba. Trzeba przyznać, że architektonicznie to masakra, ale w środku jest całkiem przyjemnie.
- Weźmy go trochę w obronę. On wygląda jak zwyczajny blok, tyle że przewrócony.

Gdy wracam na przystanek dostrzegam jeszcze jeden wielki budynek. Remontowany dworzec wschodni. Przez chwilę znajduję się w takim położeniu, że za mną rozciąga się longer, a przede mną wyrasta dworzec. I nic innego nie widzę. Żadnej zwyczajności. Rany, to jakieś chore miejsce bicia rekordów, myślę. Jak tu można zwyczajnie funkcjonować?

Od frontu longera nie ma zwyczajnych budynków

Jutro zagadka i być może wpis, choć nie obiecuje. Muszę finalizować teksty dla redakcji.

Zagadka prasowa

Maciej Tesławski w rozmowie z Rzeczpospolitą opowiada o programach lojalnościowych (m.in. punkty Vitay, Rodzinka, Premium). Gdyby przeliczyć oszczędności z punktów na tradycyjny rabat, ile procent będzie on wynosił (średnio)
a) 0,5%,
b) 2%,
c) 8%?

Monday, February 14, 2011

Koło

Odpowiedź na pytanie z rana: Time opublikował listę państw z największą liczbą aktywnych żołnierzy. Które państwa zajmują pierwszą trójkę?

1. Chiny,
2. USA,
3. Indie.

Nie, wbrew pozorom to nie: 1. USA, 2. Rosja, 3. Izrael (takie odpowiedzi słyszałem w rozmowach). Najwięcej żołnierzy mają kraje z wysoką populacją. Interesujące byłoby zestawienie tych dwóch statystyk. Liczba żołnierzy na zwyczajnego mieszkańca - czyli indeks najbardziej zmilitaryzowanych państw świata.

*

W swojej obsesji dziennikarskiej postanowiłem przeglądać codzienną prasę w tramwajach. O ósmej śpieszycie się w określone miejsca, a ja wsiadam w tramwaj pierwszy lepszy i jadę nie wiem ile przystanków. To bardzo trudne, przyzwyczaiłem się, że rano muszę gnać w określone miejsce.



Rano wchodzę na bazar "Koło". Ucieszyłem się wściekle, bo nigdy wcześniej na nim nie byłem. Chodzę po pustych alejkach, a lód skrzypi pod nogami. Sprawdzam pogodę na komórce, minus jedenaście. Punkt Xero wywiesił ogłoszenie "Kupię; Telefon komórkowy z papierami, nowy; Kupię". Zastanawiam się, czy nawiązanie do papierów oznacza, że niekradziony, ale przerywa mi widok ogłoszenia:

"Tym którzy nam zaufali - dziękujemy !!!, niezdecydowanych - zapraszamy !!!, za popełnione błędy - przepraszamy !!!, pomyłki zawsze - wyjaśniamy !!! jesteśmy tylko ludźmi".

Poetyka tego ogłoszenia - jest szalona !!!

Spróbujmy tej poetyki. O tym, żeby już wracać - myślę !!!, jeszcze tylko tę alejkę - zobaczę !!!, ubrania na killogram - ktoś sprzedaje !!!, jest tak zimno, że aby je przymierzyć - trzeba je złamać !!!

(palca nie zdążyłem - zabrać !!!)

Dobra, to szaleństwo, myślę, zwyczajne szaleństwo tak kupować ciuchy na kilogram w -11 stopni o 8:30 w poniedziałek. Spróbuję zrozumieć, co tu się właściwie dzieje, może to jakaś baza przerzutowa lumpexów, takie poranne targi kwiatowe, tylko że noszone łachy zamiast róż. Ale znowu porzucam ten temat, bo nowy paraliż już na mnie czeka. Po prawej stronie cztery stoiska z rybkami akwariowymi.

Akwarystyka nie zna dnia i godziny, i temperatury.

Mężczyzna obok kupuje robaki.
- Ach to są ryby, za pomocą których łowi się ryby? - pytam.
- Nie, te są akwarystyczne.
- No dobrze, proszę mi powiedzieć, na czym polega trick, że ta woda nie zamarza?
- A, to całkiem proste.
- Nie zamarza, bo jest w ruchu? Nigdy nie widziałem tak szybko pływających rybek.
- W środku jest grzałka.

Właśnie dostałem zlecenie od portalu ulicaekologiczna, więc może pójdę za ciosem i opiszę dramat tych rybek, której z jednej strony zamarzają, a z drugiej są rażone grzałką. Mogę podkoloryzować. Albo użyć mocnej poetyki, na pewno już wiecie jakiej: w ciasnym słoiku - mrożone !!! Jednak na szersze omówienie zasługuje obecność klientów przy tych stoiskach. Kim są ci ludzie, którzy przychodzą po mrożone rybki akwariowe? Może to baza przerzutowa kapitana Igloo.

Jutro rano kolejną zagadkę prasową - przygotuję !!!