Jestem w nie swojej dzielnicy, w nie swoim mieszkaniu i patrzę przez okno. Ciasno przytulone kamienice, stłamszone w nierównym rzędzie jak gromada pijaczków podtrzymujących się nawzajem. Warszawska Praga. Za nią zbliżająca się burza w słoneczny dzień, w czasie deszczu porywista - szczególnie przy otwartym oknie.
Na małym, nie swoim, kuchennym stoliku położyłem tartę z malinami. Gdy za pięć lat spróbuję ją powtórzyć, galaretka będzie półpłynna a czekolada nie przyklei się do spodu. Będę chciał jak najszybciej zapomnieć o tej porażce, która zakończy moje długie pasmo sukcesów kulinarnych. Ta jednak jest idealna, kupiona za pieniądze z pierwszego projektu informatycznego, który właśnie dziś oddałem. Doprowadzi mnie on do drugiego projektu informatycznego, który doprowadzi mnie do bardzo ciekawej pracy z trudnym szefem, która doprowadzi mnie do nieciekawej pracy z fajnym szefem, która zakończy moje długie pasmo sukcesów zawodowych porównywalne z pasmem sukcesów kulinarnych ale trochę dłuższe.
Otwieram okno aby było bardziej porywiście. Gromada podtrzymujących się pijaczków skąpana w deszczu. Jeden dostaje strzał piorunem ale stoi dalej ... takie są tutaj charaktery ludzkie, w nie swojej dzielnicy.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment