Friday, December 15, 2006

Poprzez deser

Bistro44, wspaniałe miejsce. Nie dla nas

Bistro44. Przychodzę godzinę wcześniej niż się zapowiedziałem. Za 30 minut będzie awantura a za godzinę już nikogo tu nie będzie - gdybym przyszedł punktualnie to nikogo bym już nie spotkał, wcześniej bym wrócił do domu, zdążyłbym kupić chleb, Gośka byłaby szcześliwsza, dostałbym dziś rano kanapki, nie musiałbym kupić tych niezdrowych w pracy a pieniądze odłożyłbym na lokatę długoterminową ...

Jako pierwsza była dramatyczna gra o statkach, które znacznie częściej toną niż gdzieś płyną. Nie zarejestrowałem tytułu (błędnie przypuszczałem, że to "fiordy") i nie dane było mi zagrać - byłem 7 osobą w tej 6-cio osobowej grze. Mogłem tak siedzieć i patrzeć jak inni się świetnie bawią.

... albo mogłem pójść do przesympatycznej kierowniczki tego baru:
- Proszę pani, na sali jest grupa darmozjadów grających w planszówki

Efekt był natychmiastowy
- Proszę państwa to jest bar konsumpcyjny, nie zgłosiliście wcześniej tego spotkania więc albo coś zamawiacie albo musicie wyjść ! - seksownym ciepłym głosem powidziała przesympatyczna kierowniczka tego baru.
- Ależ proszę pani - zagadał jeden z maniaków gier planszowych przeżuwając zamówioną szarlotkę - może jednak da się coś zrobić ?
- Nie, powiedziałam już: zamawiacie albo wychodzicie ! - powiedziała przesympatyczna kierowniczka tego baru.
- No dobra, dam dwa drewna za kamień ! - powiedział maniak.
- Dwa drewna ?! - przesympatyczna kierowniczka tego baru zamarła.
- Ech, trzy ! Trzy drewna za kamień !
- To absurd ! Proszę wyjść, WYJŚĆ ! Wciskajcie te drewna przechodniom na ulicy ale nie w moim porządnym barze przez duże "B"

Ulica, wspaniałe miejsce. Dla nas.

KFC. Jest głośno. Do tego pojawia się lingwistycznie rozgadany Janek uprawiający wymierający język hybrydowy polsko-angielsko-niemiecki. Jest głośno do kwadratu - co ja gadam ? jest głośno jak na wojnie !!! Odtwarzajcie sobie 8 piosenek jednocześnie aby zrozumieć jak to było.

Chwilę się szarpiemy z wyborem tytułu: ja chcę krewetki, Jacek chce nie-krewetki, Janek chce domalować krewetkom oczy i nauczyć je niemieckiego (krewetka=reef encounter). NajwiększyWspólnyDzielnik(Jacek,Janek,kapustka)=through the desert. (a może by through the dessert ?).

Janek tłumaczy zasady:
- gra jest podobna do GO. [następuje cisza]
- tworzycie karawany. [następuje cisza]
- palma jest warta 5 punktów. [następuje cisza]
- Przepraszam - przerywam następującą ciszę [następuje cisza] - Jacek, ty jesteś analitykiem. Podejrzewam, że na podstawie tych strzępów informacji i planszy którą widzisz przed sobą jesteś już w stanie wydedukować reguły i zagrać !
- Niestety nie - rozczarowuje mnie Jacek [następuje cisza]
[następuje koniec świata][następuje cisza]

Through the desert
Są wielbłądy w 5 kolorach, każdy gracz tworzy 5 karawan po jednej na każdy kolor. Początek gry to rozpoczęcie każdej karawany jednym wielbłądem, rozgrywka to naprzemienne ruchy dostawiania dwóch wielbłądów w dowolnym kolorze a zakończenie jest gdy wyczerpie się jakiś kolor wielbłądów.

Zbieraj punkty, łap nagrody:
+5 pkt za dotknięcie palemki karawaną
+n pkt za postawienie wielbłąda na żetonie z wartością n=1,2 lub 3
+10 pkt na koniec za każdy kolor w którym wasza karawana jest najdłuższa
+n pkt na koniec za zamknięty teren o powierzchni n hexów

Gdyby plastik umiał krzyczeć to ten osaczony pomarańczowy wielbłąd by nas ogłuszył.

Co myśli sobie wielbłąd z innej gry ?
myśli: "Bistro44 to wspaniałe miejsce, nie dla mnie"

Faktycznie, jak zauważył Janek, gra jest podobna do GO w dwóch ważnych aspektach rozgrywki:
- najłatwiej jest zamykać teren położony najbliżej granicy planszy.
- tereny prawie zamknięte i bezpieczne warto zamykać później a inicjatywę skupić na innym miejscu.

Sam koniec gry. Jacek - niebieski, Janek - pomarańczowy. Ja gram czerwonym (czerwony jeździec oznacza moje karawany). Na górze udało mi się zamknąć żółtymi wielbłądami spory kawałek terenu, który przesądził o zwycięstwie.

Na początku zdobyłem trochę szybkich punktów a potem przeszedłem do zasadniczego planu: podczas rozstawiania upatrzyłem spory fragment planszy który był nieatrakcyjny (żetony o wartości 1) i postanowiłem go otoczyć. Jacek nie miał możliwości w tym przeszkadzać a Janek trochę próbował ale był wciągnięty w pojedynek z Jackiem. Doprowadziłem do sytuacji gdzie ten teren był już nie zagrożony i na 2 wielbłądy przed zamknięciem przeniosłem inicjatywę w inne miejsce. Tak jak w GO.

Aż tu nagle okazuje się, inaczej niż w GO, gra się zaraz skończy ! Wpadłem w panikę to mało powiedziane. Końcówkę zapamiętam na bardzo długo bo zdarzyło się coś dziwnego - Jacek miał gwarantowane drugie miejsce i tylko drugie. Mógł natomiast zdecydować kto będzie pierwszy.

Niby nic takiego - przecież to częsta sytuacja, że w osadnikach przegrywający gracz może wpływać na to kto wygra. Różnica jest jednak zasadnicza - Jacek nie był przegrywający ! To bardzo ciekawa sytuacja, możliwe były dwa zakończenia:

1. Janek
2. Jacek
3. ja

lub

1. ja
2. Jacek
3. Janek

a wybór należał do Jacka a konkretnie od tego czy skończy grę wcześniej czy jedną rundę później i wtedy ja zamknę ten duży teren. Wybrał słusznie.
Gorąco polecam tą grę.

Potem graliśmy jeszcze w Industrię, która doczeka się swojego posta ze względu na oryginalny sposób zarabiania (rozważam post poświęcony sposobom zarabiania W grach). Na koniec zagraliśmy w 6nimmst - momentami miałem przebłyski "ach, już wiem o co chodzi w tej grze !" aby potem następowało "a jednak nie".

1 comment:

ja_n said...

Na zdjęciach widać, że w Through the Desert graliście źle w jednym (średnio ważnym) aspekcie. Nie wolno ustawiać startowych wielbłądów obok innego startowego wielbłąda już postawionego na planszy.

P.S. Proponuję weryfikować pisownię nazw gier przed publikacją ;)