Wpierw zagadka z poranka: Maciej Tesławski w rozmowie z Rzeczpospolitą opowiada o programach lojalnościowych (m.in. punkty Vitay, Rodzinka, Premium). Gdyby przeliczyć oszczędności z punktów na tradycyjny rabat, ile procent będzie on wynosił (średnio)
a) 0,5%,
Podoba mi się dalsza wypowiedź - Gdyby sprzedawca ogłaszał, że udziela dziś specjalnego rabatu o wysokości pół procenta, to klienci wybuchali by śmiechem. Ale dokładnie ten sam rabat ubrany w system punktowy wygląda atrakcyjnie.
*
Trwam przy nietypowym pomyśle na przegląd prasy w przypadkowych tramwajach. W trakcie dnia kończę cykl artykułów, który jest niebezpiecznie blisko przeintelektualizowania, a rano uprawiam parodię dziennikarstwa lokalnego. Absolutnie brak mi środka. Jestem jak niemożliwy budynek, który ma fundamenty i sufit, ale nie postawiono ścian. Przejdźmy do porannej inspiracji. Ostrzegam, jest długa.
Budynek przy Kijowskiej nie mieści się w kadrze. Podchodzę do jego ściany i jestem poruszony w ten sam sposób, co na widok wspaniałych zabytków. A przecież to zwyczajny blok, tylko przeraźliwie długi. Mam wrażenie, że stoję obok cudu świata, wręcz chcę mu się pokłonić, a tymczasem to zwykły blok jest.
Postanawiam zobaczyć co skrywa się po drugiej stronie. Kwadratowe budynki nie mają "drugiej strony". Ciekawe, czy to się odbija w sposobie myślenia. Mieszkańcy kwadratowych nie rozpatrują za i przeciw, oni działają. Jeśli to prawda, to lokatorzy muru trwają w paraliżu. Na horyzoncie dostrzegam chłopaka, zaraz sprawdzimy czy usłyszę "dzień dobry, a z drugiej strony to może on nie jest taki dobry, bo przecież ... ". Ale zanim się spotkamy to długo jeszcze. Rozglądam się po innych blokach. Każdy wydaje się strzelisty.
W rozmowie z chłopakiem widać mój kunszt dziennikarstwa lokalnego. Nie zatrzymujemy się, tylko nieznacznie zwalniamy:
- Przepraszam, to chyba najdłuższy budynek w Warszawie, macie na niego jakąś potoczną nazwę? - pyta dziennikarz (ja)
- Nie, a co?
I to koniec, bo już minął czas spotkania. Następną wypowiedzią jest nasze odwrócenie twarzy i podążanie dalej w przeciwnych kierunkach. (sprawdziłem potem i potocznych określeń funkcjonuje mnóstwo).
Po drodze mijam klatkę XXXVIII. Może w końcu nauczę się tych oznaczeń z literkami M i C itp. Już sobie wyobrażam (tak, tak, jak nie ma materiału to pozostaje wyobraźnia) fragment rozmowy - jesteś blisko, ok, to teraz wejdź w klatkę MCXXI.
Dobra, chcę już wracać, ale tu pojawia się nowy problem. Stoję na środku długości i nie mogę znaleźć przejścia na drugą stronę! Muszę obejść całość, to sadystyczny żart. Napadam na innego chłopaka, choć wcześniej go oceniam, bo to Szmulowizna, niebezpieczne rejony.
- Czy jeśli chcę przejść na drugą stronę, to muszę obejść cały ten budynek?
- Nie, są trzy przejścia, jedno biegnie tam - pokazuje poniżej, w miejscu, którego nigdy bym nie zauważył.
- To chyba najdłuższy budynek w Warszawie.
- Tak.
- Acha, on naprawdę jest najdłuższy?
- Tak, pięćset metrów chyba. Trzeba przyznać, że architektonicznie to masakra, ale w środku jest całkiem przyjemnie.
- Weźmy go trochę w obronę. On wygląda jak zwyczajny blok, tyle że przewrócony.
Gdy wracam na przystanek dostrzegam jeszcze jeden wielki budynek. Remontowany dworzec wschodni. Przez chwilę znajduję się w takim położeniu, że za mną rozciąga się longer, a przede mną wyrasta dworzec. I nic innego nie widzę. Żadnej zwyczajności. Rany, to jakieś chore miejsce bicia rekordów, myślę. Jak tu można zwyczajnie funkcjonować?
No comments:
Post a Comment